Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad kupnem ogródka. Nie była to łatwa decyzja, po pierwsze z powodu pieniędzy (które
musiałabym pożyczyć), po drugie można się zniechęcić, słysząc co rusz od
znajomych, jak często ogródki są okradane, a grządki przy okazji niszczone. I
tak marzenie, by uprawiać swoje warzywa czekało kilka lat. Do czasu. Otóż w
ubiegłym roku dowiedziałam się, że w chorzowskim Skansenie, można podjąć pracę
wolontariacką, polegającą na... zajmowaniu się ogródkiem przy starej chacie!
Od marca tego roku został mi "przypisany" ogródek, w którym posiałam zioła, koper i inne cuda.
Myślę sobie, że czasem naprawdę mamy coś pod nosem, tylko tego nie wiemy bądź nie widzimy. I kiedy zaczęłam opowiadać znajomym, jakie szczęście daje praca w ogródku, usłyszałam od jednego i drugiego, że chętnie oddaliby mi swoje ogródki pod opiekę, gdyby wiedzieli wcześniej...Tak naprawdę dopiero uczę się roślin, uprawy i dbania o to wszystko. Mam w ogródku dużo melisy, mięty i innych ziół. Zastałam tam porzeczkę, agrest, leszczynę, wiśnię, żywokost i dużo kwiatów:) I odkryłam podagrycznik, które rośnie ciągle i ciągle i przez wielu jest traktowany jak niechciany chwast, a tak naprawdę ma mnóstwo dobroczynnych dla zdrowia człowieka właściwości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz